Od tygodnia trwa podnoszenie jachtu, który zatonął w marinie.
W marinie w Gdyni od tygodnia trwa operacja podnoszenia z dna zabytkowego, drewnianego jachtu „Knudel”, który zatonął w połowie stycznia. Współwłaściciel jachtu straty szacuje na ok. 150 tys. zł. Ma nadzieję, że w lecie będzie „pływał pod pełnymi żaglami”.
Przyczyną zatonięcia 30-tonowego „Knudla” było rozszczelnienie kadłuba. Współwłaściciel jachtu, Adam Wojciechowski przyznał w rozmowie z PAP, że operacja wydobycia jachtu jest dużo bardziej skomplikowana i nieprzewidywalna niż mu się na początku wydawało.
Zaznaczył, że wydobycie jednostki rozpoczęło się w miniony poniedziałek po – jak powiedział – „dwóch tygodniach mozolnych prac podwodnych i lądowych, załatwianiu formalności i uzyskiwaniu wszelkich zgód, ustalaniu planów i zabezpieczeniach ekologicznych”. Zwrócił uwagę, że było ok. dziesięciu instytucji, które musiały wyrazić zgodę lub otrzymać sprawozdanie dotyczące zdarzenia. Początkowo operację utrudniał silny wiatr i deszcz.
Jednostka leżała na dnie na lewej burcie, przechylona pod kątem 45 stopni. Jej dno, w zależności od warunków, znajdowało się na głębokości od 3,5 do 4,4 metra.
Powiedział, że obecnie jacht „jest bardziej spionizowany” i nie leży już na dnie morskim, ale na podłożonych pod dnem jachtu oponach. Wojciechowski zakłada, że w poniedziałek uda się jednostkę wydobyć na powierzchnię. Zwrócił uwagę, że operacja wydobycia „Knudla” jest „stosunkowo szybko realizowana”. „Niektóre jednostki czasami dopiero po roku wydobywa się” – dodał.
Wyjaśnił, że najpierw nurkowie pod wodą na obu burtach umieścili dwie poduszki powietrzne o wyporności 20 ton każda. Specjalistyczne prace podwodne przeprowadza firma Uxo Marine. „Trudności się mnożą” – mówi Wojciechowski. Nurkowie, oprócz poduszek założyli pod wodą też pasy i uprzęże.
Problemy nastręcza m.in. odpowiednie zrównoważenie jednostki. „Środek ciężkości cały czas się zmienia ze względu na komory powietrzne, które zostały jeszcze wewnątrz jednostki – w momencie unoszenia jachtu na poduszkach, w jego wnętrzu przemieszcza się wiele ton wody”– tłumaczy Wojciechowski.
Przyczyną zatonięcia „Knudla” było rozszczelnienie drewnianego poszycia kadłuba od strony nabrzeża, przez co jednostka zaczęła nabierać wody. Wojciechowski przypuszcza, że „między keję a lewą burtę prawdopodobnie wpłynął jakiś przedmiot, nieduży, ale musiał być szerszy od odbijaczy”. „Wtedy był sztorm, wiał zachodni wiatr, dobijający do kei 30-tonową jednostkę, która opierała się na tym przedmiocie” – tłumaczy.
Przypuszcza się, że to właśnie ten przedmiot – w kapitanacie mariny podejrzewają, że to mogła być bryła lodu – wytłukł jedną z desek poszycia. „Na łączeniu desek powstała mała wyrwa” – dodał. „Rozszczelnienie było na tyle duże, że pompy nie nadążały wypompowywać wody, albo uległy awarii (…) i jednostka poszła na dno” – opowiada współwłaściciel jachtu „Knudel”.
Wojciechowski wyraził nadzieje, że „w lecie jednostka będzie pływała pod pełnymi żaglami”.
Po wydobyciu jednostka przez kilka dni będzie musiała pozostać jeszcze w marinie w Gdyni, a potem zostanie przetransportowana do Rumi do zakładu szkutniczego, gdzie będzie remontowana.
Prace będą mogły rozpocząć się dopiero po dwóch-trzech tygodniach, po całkowitym wysuszeniu „Knudla”. „Całkowicie zostanie wymieniona elektryka, elektronika, kable” – dodał. Przyznał, że „tylko koszt potrzebnego sprzętu i materiałów szacuje na ok. 150 tys. zł”.
Z radością poinformował, że „zgłosiło się już dużo ludzi, żeglarzy, którzy chcą przyjechać do Rumi i pomóc w remoncie jednostki”.
Przyjaciele-żeglarze rozpoczęli też zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów wydobycia jachtu i jego remontu. „Jednostka nie była ubezpieczona od tego typu sytuacji. Dlatego wszystkie koszty związane z wydobyciem i remontem ponoszę ja ze wspólnikiem” – mówi Wojciechowski.
Do niedzieli zebrano 4,350 tys. zł. Powstał specjalny profil facebookowy, gdzie umieszczane są zdjęcia z akcji. Wojciechowski powiedział, że na remont jachtu przeznaczone zostaną też pieniądze, które zostaną uzyskane z licytacji piłki, na której podpisali się piłkarze reprezentacji Polski.
„Knudel” to drewniany kecz gaflowy o długości 12,5 metra i szerokości 4,4 metra. Wojciechowski mówi, że może na nim przebywać 15 do 20 osób. Został zbudowany w 1956 roku w Ustce jako kuter rybacki. Na jednostkę żaglową przebudowano go 40 lat później.
fot. gdynia.pl
Źródło: http://www.gospodarkamorska.pl/