70 lat Portowej Służby Ratowniczej
70 lat Portowej Służby Ratowniczej.
Portowa Służba Ratownicza świętowała jubileusz 70-lecia. Z tej okazji 24 czerwca br. dla strażaków oraz pracowników ZMPSiŚ SA i ich rodzin odbył się piknik rodzinny. Rozegrano też mecz między strażakami i celnikami. Nie zabrakło również urodzinowego tortu.
Kalendarium
14 stycznia 1947 r. Główny Urząd Morski w Gdańsku przenosi do Urzędu Morskiego w Szczecinie sierż. pożarnictwa Wincentego Krystosika w celu zorganizowania na miejscu Portowej Straży Pożarnej. Pół roku później 17 czerwca 1947 w budynku przy ul. Baden Powella (dzisiaj Dubois) załoga przechodzi na system ciągły służby dwuzmianowej 24/48 i to właśnie ten dzień przyjmuje się za datę powstania Portowej Straży Pożarnej w Szczecinie.
Z kolei na 15 grudnia 1947 r. wyznaczony został termin przejęcia koszar przy ul. Bytomskiej, od Radzieckiej Wojskowej Straży Pożarnej chroniącej rejon Łasztowni zajmowanej przez Armię ZSRR. Na koniec 1947 r. załoga PSP liczyła wynosił 26 osób.
W styczniu 1949 r. rozpoczęła się dostawa dla Portowej Straży Pożarnej w Szczecinie samochodów pożarniczych, sprzętu i innego wyposażenia, które pochodziło ze Szwecji i Anglii. Na koniec 1949 roku załoga portowych strażaków obejmuje 91 osób.
W 1992 r. zarządzeniem Prezesa ZPS-Ś S.A. na bazie Portowej Straży Pożarnej powstała Portowa Służba Ratownicza.
W grudniu 2015 roku Portowa Służba Ratownicza została doposażona w nowy sprzęt, w postaci wozów bojowych, statku i łodzi ratowniczych.
Przez 21 lat straż miała czterech komendantów. Od września 1970 r. Komendantem Portowej Straży Pożarnej został Antoni Byczek, który kierował nią przez następne 47 lat, aż do stycznia tego roku.
W swojej 70-letniej historii Portowa Straż Pożarna brała udział w licznych zwodach pożarniczych, zdobywając wiele nagród, pucharów i odznaczeń.
Obecnie w porcie bezpieczeństwa strzeże 73 strażaków.
Był i… teatr
Ciekawostką w historii PSR jest, to w latach 60. i 70 ub. wieku miała swój Zespół Dramatyczny kierowany przez aktorkę Państwowych Teatrów Dramatycznych w Szczecinie – Danutę Kolaszyńską. Zespół brał udział w eliminacjach centralnych w Szczecinie, wystawiając sztukę „Wczoraj i przedwczoraj”.
Najważniejsze akcje
1970 r. m/s Huta Sosnowiec. Robotnicy portowi zostawili w ładowni tzw. „słoneczko”, czyli lampę oświetlającą ładownię w czasie załadunku. Statek z ładunkiem 10 tys. ton węgla płynął już do Świnoujścia. Został zawrócony. Pożar węgla udało się ugasić dopiero po 24 godzinach. Akcja gaszenia była trudna, bowiem bardzo wysoka temperatura palącego się w potężnych ładowniach węgla nie pozwalała na bezpośrednie gaszenie wodą. Przy pomocy nieistniejących już dziś dźwigów suwnicowych palący się węgiel w kęsach rozładowywano na nabrzeże i dopiero tam strażacy go gasili.
1978 r. pożar na 10-tysięczniku, który wiózł węgierskie konserwy, polski chmiel i stal konstrukcyjną w sąsiedniej ładowni, pod międzypokładem, na Światowy Zjazd Młodzieży Socjalistycznej odbywający się na Kubie. Ogień zaprószyli spawacze, którzy spawali uchwyty do mocowania stali. Gaszenie wodą nie wchodziło w rachubę, gdyż woda zniszczyłaby chmiel. Strażacy wycięli otwór w pokładzie nad ładownią, w ten sposób ogień poszedł po jej ścianie. Następnie rozładowali niepalące się kartony z konserwami. Dalej palące się kartony zostały załadowane do opuszczonego dźwigiem stalowego pojemnika, dzięki czemu pożar ugaszono.
6-8 listopada 1982 r. sześć mil morskich od Świnoujścia w siłowni promu m/f Mikołaj Kopernik wybuchł pożar. Załoga próbowała ugasić go przy pomocy stałej instalacji gaśniczej. Niestety, bezskutecznie. Istniało duże zagrożenie wybuchem. Do akcji skierowano dwa statki pożarnicze Strażak 24 i 25, holowniki portowe ze Świnoujścia i holowniki ratownicze Marynarki Wojennej. Akcja ratowania promu trwała dwie doby. Udało się go ocalić, jak i cały znajdujący się na nim ładunek oraz wszystkich pasażerów.
24-29 kwietnia 1987 r. najdłuższa akcja gaśnicza w szczecińskim porcie. W ładowniach statku m/s „Leonid Teliga”, który płynął z Abidżanu na Wybrzeżu Kości Słoniowej, z ładunkiem mączki rybnej wybuchł pożar. Statek wszedł do portu w Szczecinie z ogniem w ładowniach. Niemożliwe było ugaszenie mączki wodą, ponieważ ta paliła się pod międzypokładem i dotarcie do źródła pożaru było możliwe dopiero po rozładunku bawełny i kilkuset ton rozgrzanej mączki rybnej w workach.
W tej sytuacji strażacy, pracując w aparatach oddechowych musieli rozładować towar nad międzypokładem. Następnie po otwarciu pokryw lukowych rozładowywano objętą pożarem mączkę i na nabrzeżu następowało jej sortowanie. Palące się worki gaszono wodą, a nadające się na paszę pozostawiano do ostygnięcia. Akcja trwała pięć dni. Uczestniczyło w niej 18 strażaków pracujących na zmianę. Dzięki sprawnej akcji spaliło się tylko 60 ton z 10 tys. ton ładunku. Straty oszacowano wówczas na 12 milionów starych złotych.
24 lipca 1990 r. przy nabrzeżu Starówka, przy przeładunku spirytusu wykoleiła się cysterna. Kolejarze wepchnęli pełną cysternę na te, które już były w trakcie rozładunku. Sytuacja groziła potężną eksplozją. Udało się jej uniknąć dzięki pomocy dźwigów, które podniosły przewróconą cysternę i odstawiły ją na dalszy tor.
21 marca 1992 r. kolej wprowadziła uszkodzony na górce rozrządowej wagon na Nabrzeże Albańskie, w pobliżu magazynu 13 – nastąpił wyciek silnej trucizny (mono-etylo-aminy). Strażacy w kombinezonach gazoszczelnych ręcznie wyładowywali uszkodzone beczki, przepompowali trującą substancję do beczek zapasowych. Natychmiastowa akcja zapobiegła skażeniu środowiska na skalę uniemożliwiającą dalszą pracę portu.
20 sierpnia 1993 r. pożar komory zbożowej w elewatorze Ewa. Na jedenastym piętrze zapalił się pył zbożowy. Groził wybuch. Strażacy w gazoszczelnych kombinezonach opuszczani na linach, zbierali płonący pył ze ścian komory do wiaderek i wynosili go na zewnątrz. W ciągu godziny udało się ugasić ogień.
Nie można było zastosować innego sposobu prowadzenia akcji, bowiem woda lub inny środek gaśniczy mogłyby zniszczyć zboże w komorze lub wzniecić chmurę pyłu, doprowadzając do wybuchu i zniszczenia towaru. Poza tym istniało zagrożenie reakcji łańcuchowej, dalszych wybuchów w sąsiednich zasobniach i całkowitego zniszczenia elewatora (pożar pyłu a następnie wybuch pyłu zniszczył podobnej wielkości elewator w porcie Hamburg).
1 stycznia 1994 r. w czasie zabawy sylwestrowej na rosyjskim statku m/s Amur w nadbudówce wybuchł pożar. Spaliły się kabiny. Zginął jeden marynarz.
1 stycznia 1996 r. w elewatorze Ewa na 11 piętrze zapalił się taśmociąg. Najprawdopodobniej w czasie zabawy sylwestrowej ktoś odpalił wewnątrz petardę. Komory elewatora na wysokości ok. 30 metrów wypełnione były zbożem. Strażacy ugasili pożar tak umiejętnie, że nie doszło do zalania wodą towaru znajdującego się w komorach, co groziłoby wyłączeniem na długi czas elewatora z eksploatacji.
17 marca 2000 r. na statku m/s Turkus zapalił się kocioł parowy. Nie można było polać go wodą, gdyż groziło to potężną eksplozją. Strażacy ostudzili kocioł, a następnie ugasili ogień przy pomocy turbin powietrznych służących do oddymiania obiektów objętych pożarem. Turbiny ustawiono tak, aby zimne powietrze schłodziło rozgrzane urządzenie.
2 marca 2004 r. punkt alarmowy PSR otrzymał informację o wpadnięciu dźwigu samochodowego do wody. Po przybyciu jednostek ratowniczych ustalono, że przy ul. Władysława IV w Szczecinie wpadł do kanału portowego dźwig zahaczając o burtę cumującego statku. PSR użyło łódź motorową i zaporę przeciwrozlewową oraz GBA 2/16. Statek i miejsce zatopienia dźwigu zostało zabezpieczone zaporą. Po wyciągnięciu dźwigu, zanieczyszczenia z wody zebrała pływająca łapaczka. Do wydobycia dźwigu niezbędny okazał się portowy dźwig pływający o udźwigu 400 ton.
4 października 2005 r. w ładowni statku „Thalassa” doszło do wybuchu i pożaru. Po dokonaniu pomiarów w ładowni z koncentratem cynku, okazało się, że jest zagrożenie wybuchem. By temu zapobiec zamontowano specjalne wentylatory i przez dwa dni obniżano stężenie wybuchowe. Po dwóch dniach, z wykorzystaniem dźwigu samochodowego i ostrożnie podniesiono pokrywy lukowe. Okazało się, że zagrożenie zostało opanowane. Statek został przeholowany do nabrzeża Huty Szczecin i rozładowany.
29 października 2005 r. na statku – chłodni m/v Mystic stojącym w doku nr 1 Stoczni Remontowej „Gryfia” zapaliła się izolacja termiczna ścian ładowni. Z PSR użyto statek pożarniczy „Strażak 24”. Ten zacumował z tyłu doku i podawał wodę przez cały czas trwania akcji gaśniczej i GCBA 10/60, który podawał wodę z przodu doku. Na miejsce akcji strażacy z PSR łodzią motorową dowozili butle do aparatów oddechowych dla strażaków uczestniczących w akcji.
Ostatnią akcją na terenie portu w Szczecinie było gaszenie grysiku koksowego na hałdzie na jednym z nabrzeży. Trwała dwie godziny.
Co ciekawe, do gaszenia ognia w porcie strażacy rzadko używają wody.
Oprócz gaszenia ognia w porcie strażacy z PSR wspomagają Państwową Straż Pożarną w akcjach na terenie Szczecina. Gasili między innymi „Kaskadę”, szpitale na Pomorzanach, przy Unii Lubelskiej i Arkońskiej, hurtownię papierosów, a ostatnio pożar lakierni samochodowej przy ulicy Gdańskiej.
Śmierć w akcji
Ogniomistrz pożarnictwa Władysław Weichbrodt był jedynym strażakiem w historii PSR, który zginął na służbie. 31 marca 1957 r. podczas akcji dogaszania węgla w ładowni statku duńskiej bandery „Rutha Dan”, zatruł się gazem. Miał 29 lat.
http://www.port.szczecin.pl/pl
Fot: Robert Stachnik
Port Szczecin Świnoujście