Fundacja Ostatni Rejs
Fundacja Ostatni Rejs. Zawód marynarza w oczach tych, którzy nie mają na co dzień do czynienia z osobą pracującą na morzu, jest bardzo romantycznym zawodem.
Fakty są jednak inne, zawód marynarza to nie romantyczna przygoda z morzem, a ciężka praca średnio 10 do 15 godzin na dobę , coraz mniejsza i coraz częściej wielonarodowościowa obsada załogowa na statkach.
Przedłużające się kontrakty, przy coraz krótszych postojach w portach, gdzie terminale oddalone są od miast, uniemożliwiają odreagowanie stresu i rekreację, a co za tym idzie powodują wyczerpanie psychiczne i fizyczne.
Praca, często ponad siły i bywa w warunkach znacznie odbiegająca od wymaganych standardów, wpływa na ryzyko pomyłek i wypadków, w niektórych sytuacjach prowadząc do tragedii ( wypadków śmiertelnych i samobójstw).
Przy coraz większej konkurencyjności na marynarskim rynku pracy, armatorzy zatrudniają tańszą siłę roboczą innych narodowości, a nasi marynarze bardzo dobrze wykształceni i wyszkoleni mimo, że są cenieni na świecie, niestety muszą się liczyć, że nie zawsze armator zatrudniający go spełni wszystkie oczekiwania.
Nie wszyscy również mają szczęście pojechać na kontrakt z agencji pośredniczącej w mustrowaniu, do armatora sprawdzonego przez nią i gwarantującego regularną wypłatę wynagrodzenia za pracę, przez co praca marynarza kontraktowego obciążona jest dodatkowo ryzykiem powodującym dyskomfort, kiedy to armator nieregularnie lub w ogóle nie płaci wynagrodzenia . Brak wynagrodzenia powoduje uczucie bezsilności i zniewolenia, a sytuacja jest wtedy na tyle stresująca, że zamiast myśleć o pracy, gryzie się w oddaleniu od domu niepewnym bytem swoim i rodziny.
Kiedy marynarz jest w pracy na statku, na lądzie toczy się życie w którym on bardzo często nie bierze bezpośredniego udziału i nie może cieszyć się razem z bliskimi min. kiedy przychodzą na świat dzieci, wychodzi pierwszy ząbek u córeczki czy synka, kiedy stawiają pierwsze kroczki, rozpoczynają naukę w szkole, kiedy idą do pierwszej komunii czy biorą ślub i w mniej radosnych chwilach życia codziennego jak, choroby czy ostatnie pożegnanie bliskich z rodziny, czy znajomych.
Wszystko to toczy się gdzieś obok i jest ceną jaką płacą ze względu na specyfikę wykonywanego zawodu.
Jest to tylko namiastka “romantyzmu” pracy współczesnego marynarza kontraktowego, ojca lub matki rodziny, syna czy córki utrzymujących zniedołężniałych rodziców.
Pracują na morzu bo być może lubią ten zawód, a może częściej dlatego, że jest to dla nich przymus ekonomiczny i taki jest ich zawód.
Cały tekst na stronie: Fundacja OSTATNI REJS
Prezes Zarządu Fundacji
Sylwia Borkowska