Wkrótce – 17 i 18 grudnia – pierwszy raz po majowych spektaklach premierowych Opera na Zamku w Szczecinie pokaże arcydzieło polskiej opery: „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego. W głównej roli wystąpi artysta światowych scen – Łukasz Goliński.
Za każdym razem muszę się pilnować
„Partia Rogera to jedna z najbardziej wymagających ról, jakie przyszło mi zaśpiewać” – mówi Łukasz Goliński*, artysta światowych scen, który już 17 i 18 grudnia wystąpi w Operze na Zamku w Szczecinie w głównej roli w arcydziele polskiej opery Karola Szymanowskiego „Król Roger”. O różnych spojrzeniach na libretto, skomplikowanej postaci, którą kreuje na scenie i przygotowywaniu się do trudnej partii z artystą rozmawiała Magdalena Jagiełło-Kmieciak.
Magdalena Jagiełło-Kmieciak:
Co przyciągnęło artystę robiącego karierę na światowych scenach do Szczecina? Chyba nie tylko fakt, że tu się Pan urodził? Opera – fenomen, pierwszoplanowa rola?
Łukasz Goliński:
Nieczęsto mam okazję wystąpić w rodzinnym mieście, tym bardziej ucieszyła mnie propozycja zaśpiewania roli Króla Rogera. Od pewnego czasu jest to tytuł zdobywający światowe sceny operowe. Zasłużenie. To znakomita muzyka, którą odkrywam za każdym razem na nowo. Jestem naprawdę szczęśliwy, że będę miał okazję wystąpić na deskach teatru, gdzie niejako zaczęła się moja przygoda z operą.
Szczeciński „Król Roger” jest dość ascetyczny. Do tego współczesny. Lubi Pan ten rodzaj dramaturgii w operze?
Nie widziałem na żywo premiery tego spektaklu, tym bardziej jestem zaintrygowany nowym podejściem do jednego z moich ulubionych tytułów. Mam nadzieję, że uda się sprostać nowemu wyzwaniu. Jestem raczej zwolennikiem klasycznego podejścia do opery, niemniej zawsze cieszy mnie coś nowego, dzięki czemu mogę rozwijać się jako artysta.
Śpiewał Pan Rogera na różnych scenach, w różnych interpretacjach. Sztokholm, Frankfurt i oczywiście Polska.
Faktycznie miałem okazję zaśpiewać partie Rogera w kilku miejscach na świecie. Spektakle w Warszawie, Sztokholmie i Pradze były koprodukcją tych teatrów w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie. Po raz pierwszy na scenie zaśpiewałem tę partię w Warszawie, następnie w Sztokholmie i pomimo, że była to ta sama produkcja, to czułem, że i spektakl, i postać rozwija się z każdym dniem. Spektakle w Pradze niestety zostały odwołane przez covid. Kolejną produkcją, w której mogłem się zmierzyć z rolą Króla Rogera, była reżyserowana przez Johannesa Eratha. Było to zupełnie inne spojrzenie na libretto. Każda z tych reżyserii dała mi coś nowego w tej ważnej dla mnie postaci. Tym bardziej jestem ciekaw, jak zostanie odebrana ta rola w szczecińskiej inscenizacji, w reżyserii Rafała Matusza.
Król Roger podczas trzech aktów się zmienia. To trudna aktorsko rola? Trzeba zbudować wielowymiarową postać, a w szczecińskiej inscenizacji za oszczędnymi środkami wyrazu trudno cokolwiek ukryć.
Król Roger jest jednym z najtrudniejszych wyzwań, z jakimi przyszło mi się zmierzyć do tej pory. W inscenizacjach, w których miałem okazję wystąpić, rola Króla to postać bardzo skomplikowana, pełna niuansów, wewnętrznych rozterek, w miarę rozwoju spektaklu – od rozpaczy i zagubienia aż po katharsis, które Roger przeżywa na końcu. Żeby przekazać wszystkie te emocje i stany potrzeba naprawdę mocnego skupienia i tak zwanego „wejścia” w postać.
Jaki jest Pana proces przygotowania do tak poważnej roli?
Za każdym razem jest to najpierw praca z tekstem, potem nauka materiału nutowego. Potem próby złożenia tego w całość.
Co sprawia śpiewakowi największą trudność w partii Króla Rogera? Partytura nie pobłaża…
Znowu muszę powiedzieć, że partia Rogera to jedna z najbardziej wymagających ról, jakie przyszło mi zaśpiewać. Tessitura jest dość wysoka, materiał również trudny. Do tego dochodzą wielkie emocje, które łatwo prowokują do przeforsowania głosu. Pomimo że zaśpiewałem tę rolę wiele razy, za każdym razem muszę się pilnować, by należycie ją zaprezentować.
Ta partia jest barytonowa, a Pan ją śpiewa jako bas-baryton…
Faktycznie zazwyczaj tę partię śpiewają barytony, między innymi ze względu na wcześniej wspomnianą wysoką tessiturę. W moim przypadku zajęło trochę czasu, zanim udało się odpowiednio „ułożyć w głosie”. Jestem bas-barytonem, ale udało mi się wypracować odpowiednią technikę, która pozwala mi pokonać trudności wokalne w partii Rogera. Wydaje mi się również, że z wiekiem mój głos rozwinął się na tyle, że powoli spoglądam na wyższe partie wokalne.
Mówi się o Panu, że jest Pan obdarzonym wielkim głosem perfekcjonistą. Czyli nie odpuszcza Pan na scenie ani sobie ani innym?
Nie wiem, kto tak mówi. (śmiech) Nie uważam się za perfekcjonistę, popełniam zbyt dużo irytujących mnie błędów. Ale na pewno staram się jak najlepiej wykonać powierzone mi zadanie.
Zostańmy jednak przy perfekcjoniście. (śmiech) Z drugiej strony krytycy mówią, że zawsze czuć Pana swobodę wokalną… Jak to się przekłada praktycznie na budowanie roli? A może jest odwrotnie – zawsze tak Pan buduje rolę, by śpiewać ją swobodnie?
Uważam, że cała praca wokalna powinna odbyć się przed rozpoczęciem pierwszej próby scenicznej. Żeby móc skupić się na budowaniu roli scenicznej, ta rola powinna być już w głosie. Oczywiście w idealnym świecie. Czasami brakuje na to czasu czy pojawiają się inne problemy, ale ważne, żeby się nie poddawać i znaleźć rozwiązanie. Dzięki temu ciągle możemy iść do przodu.
Zatem zapraszamy na „Króla Rogera”. Dziękuję za rozmowę.
*Łukasz Goliński
Bas-baryton. Absolwent Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku. Swoje umiejętności wokalne doskonalił we Florencji podczas organizowanego przez Fundację Del Bianco I Międzynarodowego Kursu Mistrzowskiego prowadzonego przez Rolanda Panerai oraz na kursach mistrzowskich pod kierunkiem Katii Ricciarelli i Salvatore Fisichelliego. W swoim repertuarze ma m.in. takie partie, jak: Janusz w „Halce” Moniuszki, Belcore i Dulcamara w „Napoju miłosnym” Donizettiego, Książę Homonay w „Baronie cygańskim” J. Straussa, Marcello i Colline w „Cyganerii” Pucinniego, Tonio w „Pajacach” Leoncavalla, Lord Cecil w „Marii Stuart” Donizettiego, Selim w „Turku we Włoszech” Rossiniego, Gajolo w „Fosce” Gomesa, Escamillo w „Carmen” Bizeta, Jagu w „Manru” Paderewskiego oraz tytułowe w „Królu Rogerze” Szymanowskiego i „Falstaffie” Verdiego. Laureat wielu nagród i wyróżnień. Uczestniczył w tournée po Holandii i Belgii z” Madame Butterfly” Pucciniego (2007) i „Traviatą” Verdiego (2009). W 2017 roku, z udziałem Chóru i Orkiestry Akademii Muzycznej św. Cecylii pod batutą Antonia Pappano wystąpił jako tytułowy „Król Roger” na koncertach inaugurujących otwarcie 80. sezonu symfonicznego w Rzymie. Zaśpiewał tytułową rolę w „Falstaffie” Verdiego i z wielkim sukcesem wykonał tytułową rolę w „Królu Rogerze” na scenie Opery Królewskiej w Warszawie, Sztokholmie i Frankfurcie. Śpiewał także w: „Tosce” (Frankfurt Opera, Opera Sztokholmska), „Carmen” (Staatstheater Hamburg, Frankfurt Opera, Opera Praska) i „Dziewczynie z Zachodu” (Staatsoper Berlin). Z udziałem artysty Narodowy Instytut Fryderyka Chopina wydał DVD z operą „Manru”.
Magdalena Jagiełło-Kmieciak
rzeczniczka prasowa Opery na Zamku