Badacze i pasjonaci za pomocą specjalistycznego sprzętu badają, co kryje się w dnie Zalewu Szczecińskiego w miejscu, gdzie zlokalizowano wrak amerykańskiego samolotu B-17G zestrzelonego przez Niemców w 1944 r. Poprzednio udało się namierzyć fragmenty maszyny, które nie były głęboko schowane. Niewykluczone, że podczas obecnych badań, natrafią na szczątki załogi.
Prace są prowadzone za pomocą echosondy parametrycznej SES. To specjalistyczny sprzęt do badań podwodnych, który zwykle używany jest m.in. przy poszukiwaniach złóż ropy naftowej. Tym razem sonda została zamocowana na jednostce Echo 2 i ma za zadanie dokładniejsze przeczesanie dna Zalewu Szczecińskiego. Podczas poszukiwań badacze mogą natrafić na kolejne szczątki bombowca, a niewykluczone, że również jego załogi.
„Niektórzy do dzisiaj gdzieś tutaj leżą. Warto zrobić wszystko, żeby ich znaleźć i godnie pochować. To jest głównym celem naszych badań” – powiedział w rozmowie z PAP dyrektor Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu Aleksander Ostasz.
Sprzęt do kontynuacji badań użyczyła niemiecka firma, która dołączyła do grupy badającej wrak.
„Będziemy patrzeć, czy jeszcze coś wbiło się w dno, czy coś znajduje się pod powierzchnią. Dzięki temu urządzeniu spokojnie kilka metrów będzie można zajrzeć w głąb. Także na pewno wykryjemy wszystko, co znajduje się poniżej linii dna” – powiedział w rozmowie z PAP hydrograf Kamil Cybulski.
Wrak samolotu odnaleziono w pobliżu miejsca, gdzie Urząd Morski w Szczecinie realizował inwestycję „Modernizacja toru wodnego Świnoujście – Szczecin do głębokości 12,5 m”. Podczas prac wydobyto ponad 100 ton zabytków, m.in. silnik amerykańskiego bombowca B-17.
Miejsce zostało wytypowane przez pracowników Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu po analizie wszystkich dostępnych dokumentów oraz informacji, dotyczących katastrofy tego samolotu.
„Chcemy dowiedzieć się, co jest w dnie. To, co wystaje ponad dno, pokazały już sonary, ale nie mamy pojęcia, ile tego samolotu jest w dnie, co tam się jeszcze znajduje” – przekazał dyrektor Ostasz.
Bombowiec B-17G o numerze płatowca 44-8046 z 457 Grupy Bombowej Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych został zestrzelony nad Zalewem Szczecińskim 7 października 1944 roku. Samolot prowadził formację 149 bombowców B-17, a ich celem była fabryka benzyny syntetycznej w Policach.
Na pokładzie maszyny znajdowało się jedenastu członków załogi: ośmiu z nich stanowili oficerowie, a trzej pozostali to podoficerowie wyżsi.
„To nie był zwykły samolot. On miał na swoim pokładzie supertajny w tamtym okresie radar, który służył do pokazywania celów pomimo złych warunków pogodowych i zadymienia. Amerykanie mogli dokładne namierzyć obiekt, który mieli zbombardować” – dodał Ostasz.
Samolot wystartował z lotniska o kryptonimie Station 130 w Anglii. Cała grupa 149 bombowców B-17, wchodząca w skład 8 Armii Lotniczej Stanów Zjednoczonych, miała za zadanie zbombardować fabrykę benzyny syntetycznej w Policach. Po zakończonej misji do bazy nie wróciło 17 zestrzelonych maszyn, a z tych, które wróciły 106 było uszkodzonych.
„To pokazuje, jak olbrzymią daninę krwi zapłacili Amerykanie walcząc z hitlerowskimi Niemcami. Wielu z nich zginęło” – przekazał Ostasz.
Wrak samolotu został zlokalizowany w sierpniu br. podczas projektu „Wraki Zalewu Szczecińskiego 2022”. Prace badawcze prowadzone były z pokładu statku pomiarowego Echo 2 firmy Escort. Jednostka służy m.in. do prowadzenia pomiarów hydrograficznych na wodach morskich i śródlądowych oraz poszukiwań wraków na morzu.
źródło: www.gospodarkamorska.pl