SZCZERZE O OPERZE – 8. ODCINEK Z CYKLU ROZMÓW Z ARTYSTAMI OPERY NA ZAMKU W SZCZECINIE.
Opera na Zamku w Szczecinie przedstawia kolejną rozmowę z artystami na temat ich muzycznych wyborów, wielkich wyzwań, najtrudniejszych ról, „wpadek” na scenie, ulubionych – i tych mniej – kompozytorów czy artystycznych marzeń.
Zapraszam serdecznie do lektury.
Dziś na pytania odpowiadają *Stéphanie Nabet i *Olga Kuźmina-Pietkiewicz – tancerki baletu Opery na Zamku.
W operze najbardziej kocham…
Stéphanie Nabet: Kocham tę unikatową atmosferę śpiewu i muzyki. Mogę się znajdować w jakimkolwiek pomieszczeniu opery i słyszę echo dźwięków muzyków ćwiczących na różnych instrumentach, śpiewaków „rozgrzewających” struny głosowe przed próbą lub przed spektaklem.
To są wyjątkowe momenty, ta atmosfera absolutnego spektaklu, pełni sztuki: muzyki, śpiewu, teatru, poezji, literatury, historii, tańca, kostiumów, dekoracji i miejsca: architektury, rzeźby i malarstwa… wszystko połączone w całość.
W operze odnajduję też emocje, które manipulują nami w życiu: pasję, gniew, nienawiść, ambicje, pychę, ale i wszystkie niuanse miłości. Opera jest dla mnie najbardziej szalonym spektaklem, jaki wymyśliła ludzkość.
W scenie filmu „Nietykalni” , w której Omar Sy zaśmiewa się widząc drzewo, które śpiewa… po niemiecku!, jest w jakimś stopniu syntezą „szaleństwa operowego”, mieszaniną szlachetności i absurdu.
To zadziwiająca alchemia pomiędzy śpiewem, muzyką, akcją, charakteryzacją, dramatem i komedią. Tak, wszystko to najbardziej kocham w operze.
Muszę też powiedzieć, że kiedy przyjechałam z Belgii do Opery na Zamku w Szczecinie jako zawodowa tancerka baletu, miałam zaledwie 17 lat i nie mówiłam jeszcze po polsku.
To był mój pierwszy kontakt z artystami opery, z orkiestrą, z paniami z administracji, z paniami od kostiumów i wizażu, z osobami, które całym sercem przyjęły Stéphanie jako „małe dziecko” Opery na Zamku… I tak już zostało. To są ludzie, których pokochałam, i zawsze tak będzie.
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: Najbardziej kocham klimat, który jest w Operze na Zamku, samo to, że jesteśmy na zamku, tworzy klimat historyczny i zagadkowy, a w połączeniu ze sceną daje niesamowite uczucie.
Postać, którą gram najchętniej, to…
Stéphanie Nabet: Uwielbiam tańczyć rolę Katarzyny w spektaklu baletowym „Na kwaterunku” w choreografii Roberta Bondary, ponieważ doskonale się czuję w rolach kobiet z charakterem.
Ci, którzy mnie mało znają, myślą, że jestem bardzo spokojna, a czasem nawet nieśmiała… ale do końca tak nie jest. Z natury jestem radosna, uwielbiam się śmiać, dowcipkować, co nie zmienia faktu, ze mam duży dystans do siebie.
Ale kiedy wychodzę na scenę, wtedy przeobrażam się w tę drugą Stéphanie – Katarzynę: szaloną, namiętną, wesołą lub smutną, ale jakże emocjonalną!
Wtedy oddaję z siebie wszystko, bo staję się nowym wcieleniem, postacią, która „z pazurem” przekazuje ruchem swój charakter i emocje.
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: Każdą postać lubię tańczyć, nie ma dla mnie roli, która jest zła. Oczywiście role pierwszo- i drugoplanowe. Są ciekawsze, bo więcej jesteś na scenie, więcej grasz, i to właśnie lubię.
Lubię się zmęczyć (śmiech). Rola Królika w „Alicji w Krainie Czarów” była i jest dla mnie ciekawa. Nie jest to balet klasyczny, ale polubiłam tę rolę bardzo.
Nie muszę być w niej księżniczką, tylko bajkowym ciekawym królikiem. Rola jest trudna, ponieważ skaczesz i tańczysz prawie non stop.
Do tego trzeba przekazać nie tylko taniec, a charakter tej roli, trzeba się zachowywać jak królik. Przed premierą chodziłam do sklepów zoologicznych oglądać te zwierzęta.
Najtrudniejsza rola w mojej karierze to…
Stéphanie Nabet: Największym wyzwaniem w ostatnim sezonie była dla mnie rola Patsy w musicalu „Crazy for You”.
Musiałam nauczyć się skryptu w języku polskim, a moim językiem ojczystym jest język francuski, nauczyć się poprawnej dykcji, artykulacji, no i oczywiście „wejść” w rolę Patsy, która na scenie jest błyskotliwa, śmieszna i szalona.
Odkryłam też w sobie nową pasję sceniczną, kiedy mogę wyrażać emocje słowami, używając mimiki i gestu. Jest też trudna rola, którą gram już od kilku lat, a mianowicie spektakl teatralno-taneczny dla małych dzieci „Cztery pory roku” Vivaldiego.
Trudność tego spektaklu polega na tym, że przez cały czas muszę zachować pełną energię, od pierwszego do ostatniego akordu muzyki.
Mimiką, ruchem, a czasem i improwizacją zainteresować małe dzieci, aby z uwagą śledziły akcję i dotrwały do końca 45-minutowego spektaklu.
Bądźmy szczerzy, nie jest to łatwe dla tancerki-aktorki, ponieważ dzieci nigdy nie kłamią i jeżeli zaczynają się nudzić po jakimś czasie, to już jest dowód, że nie gram tej roli jak należy.
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: Najtrudniejsza moja rola to główna rola w „Odcieniach namiętności” w parze w V. Golovchukiem (duet „El amor brujo”).
Nie tańczyłam do tamtego czasu w tym duecie, wyszło wszystko prawie dobrze, ale pod koniec miałam „czarną plamę”, po prostu zapomniałam, co robię, to była sekunda, lecz mi się wydawało, jakby cała wieczność.
A rok później, kiedy znów tańczyliśmy „El Amor brujo”, coś było rozlane na podłodze lub złe umyte, i w pewnym miejscu była ślizgawka.
Więc jest moje wyjście, wstaję w arabesque i ląduję na podłodze (śmiech). Tak szybko jeszcze się nie podnosiłam! Właśnie czekam na taką rolę, chciałabym się podjąć wyzwania.
Mój ulubiony balet to…
Stéphanie Nabet: Och, trudne pytanie… Wychowałam się na balecie klasycznym, a szkoła baletowa ukształtowała i pozwoliła mi między innymi zatańczyć wiele wariacji z baletów klasycznych takich taki: „Paquita” (egzamin dyplomowy), „Bayadere”, „Don Kichote’a” i wiele innych.
Ale najbardziej lubię balet „Don Kichot”, ponieważ pociąga mnie ta hiszpańska płomienista atmosfera, wspaniała muzyka, błyskotliwy, wesoły nastrój, który odpowiada mojej naturze.
Bo muszę wyznać, ze jestem dziewczyną z południa, urodziłam się w Tuluzie, w mieście, gdzie prawie cały rok świeci słońce, słychać muzykę i śpiew na ulicach, który unosi nas w świat beztroski, zabawy i święta.
Z biegiem czasu zaczęłam też uwielbiać taniec współczesny i jednym z moich najbardziej ulubionych baletów jest „27’52” w choreografii Jiříego Kyliána, pozwalającej tancerzom na wykorzystanie każdej cząsteczki ciała.
Moim aktualnym odkryciem jest balet „Body and Soul” Crystal Pite z niesamowitą muzyką i ruchem tak wzruszająco przekazywanym widzowi przez tancerzy.
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: Jest tego tak dużo ze ciężko wszystko napisać. Uwielbiam klasyczny balet: „Śpiącą królewnę”, „Giselle”, „Don Kichote’a”…
Najtrudniejsze przeżycie na scenie…
Stéphanie Nabet: Każde „wejście” na scenę jest już przeżyciem, ponieważ nigdy nie wiemy, jak może potoczyć się spektakl.
Zawsze istnieje ryzyko, ponieważ gramy na żywo i mogą zdarzyć się nieprzewidziane sytuacje. Najtrudniejszy moment na scenie przeżyłam kilka lat temu w Teatrze Letnim w Szczecinie.
W ostatnim akcie baletu „Rock’n ballet” w choreografii Roberta Glumbka miałam wypadek na scenie, nagle poczułam niesamowity, przerażający ból w lewej stopie.
Dotańczyłam jednak do końca, ale gdy schodziłam ze sceny, prawie zemdlałam z bólu. Natychmiast zajęli się mną koledzy i koleżanki z zespołu. Zostałam przewieziona karetką do szpitala, tam przeszłam operację. Później długa rekonwalescencja…
To był dla mnie okropny okres, bo tancerz, który ma traumę, popada zwykle szybko w depresję, że nie może wykonywać swojego zawodu. Na szczęście powoli doszłam do formy.
Ale zdarzyło się też mnóstwo komicznych sytuacji na scenie, przy pełnej widowni. Czasem, kiedy zaistnieje nieprzewidziana sytuacja w trakcie spektaklu, nie można się zatrzymać, trzeba kontynuować taniec i grę w taki sposób, aby widzowie nie zorientowali się, że coś jest nie tak.
W ostatnim sezonie podczas jednej z prezentacji „Crazy for You”, w finale, zdarzyła się tragikomiczna sytuacja z moją koleżanką, która tańczyła obok mnie.
Miałyśmy wpięte we włosy korony i w czasie wykonywania ruchów tanecznych one się zazębiły. Nie udało nam się ich rozplątać i podczas długiego odcinka musiałyśmy tańczyć jak bliźniaczki syjamskie, bo inaczej wyrwałybyśmy sobie włosy.
W tym momencie to było straszne, ale potem tygodniami śmiałyśmy się do rozpuku z tej sytuacji. Ale myślę, że widzowie niczego nie zauważyli.
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: To było dawno temu, jeszcze w szkole baletowej. Jako dziecko grałam w spektaklu w Operze Kijowskiej.
Tańczyłam w stroju amorka, który był zrobiony tak, że za każdym razem trzeba było go zszywać. No i źle mi zszyli (śmiech). Tańczyłam prawie z gołymi piersiami.
Za kulisami panowie mieli niezły ubaw. Trzeba było się uśmiechać i nie pokazać po sobie, że coś się dzieje, dotańczyć do końca. Zresztą w naszej Operze na Zamku też miałam kłopot, ale jedynie ze spódnicą, dzięki Bogu (śmiech).
To był spektakl „Księżniczka czardasza”, miałyśmy na sobie spódnice kankanowe. Na samym początku spektaklu oderwał się guzik i na nogach zostały same kabaretki.
Jakoś udało się utrzymać tę spódnicę, aż nie podrzucili mi agrafki. Ale pośladki tylko w rajstopach trochę zaświeciły (śmiech).
Najbardziej dumna jestem z roli…
Stéphanie Nabet: Trudno jest mi powiedzieć, z jakiej roli jestem najbardziej dumna, ponieważ nawet do najmniejszej roli przygotowuję się i angażuję całym sercem.
Niemniej jestem bardzo dumna z duetu, który tańczyłam w choreografii Małgorzaty Dzierżon (Rambert Dance Company), według „Emigrantów” Sławomira Mrożka, i który miałam szansę wykonać również w Londynie.
Ale była też rola niezmiernie dla mnie ważna (chociaż bardzo krótka), to rola siostry Christiane F. w balecie „Dzieci z dworca ZOO” w choreografii Roberta Glumbka.
Rolę Christiane grała Karolina Cichy-Szromnik, moja przyjaciółka. Fakt, że mogłam tańczyć z nią na scenie właśnie tę rolę, był dla mnie bardzo prawdziwy i intensywny, dlatego, że w życiu też się kochamy jak siostry.
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: „Jestem dumna” nie jest określeniem, którego bym użyła. Nigdy nie jestem dumna, jestem krytyczna, bo zawsze można lepiej.
Ale główna rola, którą zatańczyłam w „El Amor brujo” w duecie z Vladyslavem Golovchukiem przyniosła mi sukces.
Rola, o której marzę, to…
Stéphanie Nabet: Marzę o roli, w której mogłabym połączyć taniec i aktorstwo oraz wyrazić pasję „kobiety z charakterem”.
Ale muszę wyznać, że tak czy inaczej, kiedy otrzymuję małą czy dużą rolę, kiedy wychodzę na scenę, spełnia się nowe marzenie.
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: Marzę o roli, która będzie trudna i ciekawa, pełna emocji. Jak w „Śpiącej królewnie”, „Coppelii” czy „Korsarzu” i – oczywiście w zaplanowanym na kolejny sezon artystyczny Opery na Zamku roli Przyjaciółki lub Amorka w balecie „Don Kichot”.
Oczywiście o roli głównej też marzę, ale trzeba umieć oceniać siebie adekwatnie do możliwości.
Ulubiony kompozytor to…
Stéphanie Nabet: Jestem bezwarunkową miłośniczką Fryderyka Chopina. Już w dzieciństwie słuchałam jego muzyki.
Dzisiaj nadal odczuwam te same emocje i oczarowanie, ponieważ ta wspaniała muzyka, czasem taka słodka lub rewolucyjna i patetyczna, a czasem smutna, przepełniona jest wielką pasją.
Mogłabym słuchać muzyki Chopina przez całe życie: te polonezy, mazurki, nokturny, sonaty i walce… Nieraz zdarzyło się, że miałam łzy w oczach.
Chopin przemawia do wszystkich i jest ponadczasowy. W 2010 roku francuski artysta roku Benjamin Biolay („Victoires de la Musique”) składając podziękowania na scenie powiedział: „Myślałem o Chopinie i o wszystkich tych, których uwielbiam.
Widzę go jako wielkiego mędrca i poetę. Pierwszy artysta pop. W muzyce istnieją konstanty i nieuniknione reguły harmoniczne.
I Chopin używa w niewiarygodny sposób akordów „miner”, aby stworzyć głębokość pola, akordy zmniejszone w odpowiednim momencie… Jakaż to dla nas lekcja…”!
Ale lubię też muzykę z operetek. Uwielbiam na przykład Offenbacha, J. Straussa, bo słuchając tej muzyki nabieram wigoru i staję się pozytywna, beztroska i bardzo szczęśliwa!
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: Bardzo trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Lubię Czajkowskiego, Chopina i wielu innych.
Nie przepadam za…
Stéphanie Nabet: Szczerze? Nie przepadam za Wagnerem. Nie jestem w stanie odczuć emocji, takich, jakie znajduję w operze włoskiej. Moje ucho nie jest przyzwyczajone do tej „ciężkiej” i pompatycznej kompozycji.
Muzyka Wagnera nie jest zgodna z moją osobowością. No cóż, Wagnera można lubić bądź nie…
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: Nie przypadam za reggae i ciężkim metalem (śmiech)!
W wolnych chwilach tańczę…
Stéphanie Nabet: A w wolnych chwilach tańczę do muzyki Angèle i Arethy Franklin! To trochę szalone, ale im bardziej tańczę w śmieszny i cudaczny sposób, tym bardziej poprawia się mój humor! „The Queen of Soul”, która pozwala przełamać wszelkie możliwe granice, dając tyle szczęścia i nie prosząc o nic w zamian…
Najlepiej mi się tańczy, kiedy sprzątam i odkurzam. To dopiero jest impreza (śmiech)!
Olga Kuźmina-Pietkiewicz: W wolnych chwilach zazwyczaj leżę (śmiech), ale czasami boogie woogie, który tańczymy z mężem, i rock and roll. Jeśli już, to lubię się powygłupiać tańcząc właśnie z mężem.
*Stéphanie Nabet
Urodziła się w 1993 roku we Francji. Mając 4 lata zaczęła uczęszczać na lekcje tańca dla dzieci, a po przyjeździe do Belgii, jako 7-letnia dziewczynka kontynuowała naukę tańca u prof. Lidii Skrzypkownej.
W wieku 12 lat zdała egzamin do Royal Ballet School w Antwerpii, którą ukończyła w 2011 roku w klasie prof. Marii Meczkarowej i Anatole’a Karpuchina.
W 2011 roku została zaangażowana jako tancerka baletu w Operze na Zamku w Szczecinie. Tańczyła w spektaklach baletowych takich jak: „Córka źle strzeżona”, „Kopciuszek”, „Dziadek do orzechów”, „Odcienie namiętności”, „Ogniwa”, „Dzieje grzechu”, „Cztery pory roku”, „Alicja w Krainie Czarów”, „Rock’n Ballet”, „Polowanie na czarownice”, „Dzieci z dworca ZOO”.
W 2018 roku zatańczyła duet „Flight” w choreografii M. Dzierżon w Niemczech, w Polsce i w Anglii. Zatańczyła też rolę Katarzyny w balecie “Na kwaterunku” Stanisława Moniuszki w choreografii Roberta Bondary, “Pieśń o ziemi” w choreografii Paola Mangioli oraz rolę Patsy w musicalu “Crazy for You”.
*Olga Kuźmina-Pietkiewicz
Ukończyła Państwową Szkołę Baletową w Kijowie w 2004 roku. W 2008 roku ukończyła Międzynarodowy Uniwersytet Słowiański i otrzymała kwalifikację korepetytora baletu klasycznego (nostryfikowany dyplom w Polsce w 2017 roku – magister sztuki).
Pracowała w Kijowskim Państwowym Teatrze Muzycznym Opery i Baletu w latach 2004-2005. Brała udział w spektaklach: „Dziadek do orzechów”, „Jezioro Łabędzie”, „Dziecko i Czary”,”Giselle”,”Romeo i Julia”.
W 2006 roku podjęła pracę w Operze na Zamku w Szczecinie. W 2007 roku brała udział w EYDP w Sztokholmie w zespole baletowym ”Les Ballets Persans”.
W 2008 roku pracowała w Operze Wrocławskiej. Brała udział w Międzynarodowych Konkursach Baletowych w Warnie w Bułgarii, w Premio di Roma w Rzymie, w Kijowie. Jest finalistką konkursu w Rzymie (2006).
Zajęła II miejsce na konkursie baletowym w Kijowie w 2004 roku w kategorii „solo, wariacje klasyczne” w grupie juniorów.
W Operze na Zamku w Szczecinie tańczyła w przedstawieniach baletowych: „Rock’n ballet”, „Dzieje grzechu”, „Alicja w Krainie Czarów”, „Napój miłosny”, „Odcienie namiętności”, „Ogniwa”, „Kopciuszek”, „Magia czarów”, ”Dziadek do orzechów”, „Ngoma – tańczący słoń” czy „Dzieci z dworca ZOO” oraz w spektaklach operowych i operetkowych.
Fot. O. Kuźminy-Pietkiewicz – Piotr Gamdzyk©Opera na Zamku
Fot. S. Nabet – pierwsze zdjęcie – Marta Machej, drugie – P. Gamdzyk©Opera na Zamku
Magdalena Jagiełło-Kmieciak
rzeczniczka prasowa Opery na Zamku