Mamy problem z młodzieżą. Rozmowa z Jerzym Rotem, trenerem Floty Świnoujście.
O krótkie podsumowanie sezonu 2018/19 poprosiliśmy trenera pierwszego zespołu Floty Jerzego Rota. Jerzy Rot urodził się 17 września 1955 r. w Skarżysku-Kamiennej, gdzie mieszka do dziś.
Grał w Granacie Skarżysko i Garbarni Kraków, karierę zawodnicza ukończył w wieku 24 lat z powodu kontuzji. Ukończył AWF w Krakowie, specjalność piłka nożna.
Ma kwalifikacje UEFA A. Jako trener awansował ze Stalą Kraśnik do III ligi oraz z Juventą Starachowice, którą wprowadził najpierw do IV a po roku do III ligi.
W Zachodniopomorskiem pojawił się w sezonie 2010/11, gdzie był asystentem Artura Płatka, następnie Marcina Sasala i Ryszarda Tarasiewicza, z w którym w roku 2012 wywalczył awans do Ekstraklasy.
Jesienią 2013 r. trafił do Floty Świnoujście, gdzie przez pół roku był asystentem Bogusława Baniaka. W styczniu 2018 powrócił do Floty już jako samodzielny trener, którą w bieżącym roku wprowadził do IV ligi. Z żoną Jadwigą posiadają dwie córki i troje wnucząt.
– Czy jest pan zadowolony z sezonu 2018/19?
– Na pewno tak, bo od pierwszych dni okresu przygotowawczego do tego sezonu wyznaczyliśmy sobie cel, którym był awans do IV ligi.
Jak wiadomo został on w stu procentach zrealizowany, długo przed czasem, z wyraźną przewagą punktową, więc trudno się nie cieszyć.
Przypomnę, że po rundzie jesiennej Iskra Golczewo traciła do nas tylko 4 punkty, a wiosną w pewnym momencie nasza przewaga sięgała 15 punktów. To pokazuje w jakim stopniu tę ligę zdominowaliśmy.
Wiosną niektóre mecze nam nie wyszły, przegraliśmy 2 razy, ale wiosna w każdej lidze jest trudniejsza. Żadna drużyna na świecie nie wygrywa wszystkiego.
– Skąd wzięły się wiosenne porażki?
– W meczu ze Stalą Szczecin wyszliśmy trochę zbyt pewni siebie. Stal jesienią była dostarczycielem punktów, natomiast w okresie zimowym poważnie się wzmocniła kilkoma dobrze grającymi w piłkę zawodnikami.
W marcowym meczu o Puchar Polski już widzieliśmy postępy w grze Stali, ale że wygraliśmy, to myśleliśmy że i teraz sobie poradzimy.
Natomiast w przypadku meczu w Dębnie przychyliliśmy się do prośby gospodarzy, którzy świętowali Dni Dębna, by rozegrać mecz o niefortunnej porze, w samo południe, w dodatku w dużym upale.
Pojechaliśmy tam w 13, bo obowiązki zawodowe niektórych piłkarzy nie pozwoliły im grać w tym terminie. Pamiętajmy też, że każdy przeciwnik grający przeciwko Flocie dostaje dodatkowej motywacji i stara się za wszelką cenę dobrze wypaść.
Można te porażki uznać za wypadki w pracy, w żadnym przypadku nie odzwierciedlają one słabości drużyny.
– Jak ocenia pan zawodników?
– Daleki jestem od tego, aby publicznie analizować drużynę, ale na pewno bardzo pozytywnie zaskoczył mnie Łukasz Gądek, który już od meczu z Iskrą potwierdził, że gdyby miał więcej czasu na treningi, na pewno byłby jeszcze bardziej wartościowym zawodnikiem.
Tym bardziej, że do przyjścia Wojtka Zimeckiego był praktycznie jedynym naszym bramkarzem, bo Grzegorz Hnat ma jeszcze mniej czasu na trenowanie, a Oskar Bochen zrezygnował z piłki nożnej.
Bardzo udaną końcówkę miał też Patryk Harkot, który oprócz tego że był skuteczny, to jeszcze dość dobrze wyglądał motorycznie, widać go było na boisku. jest to chłopak, który systematycznie trenuje, zrobił krok do przodu i powinien dalej kontynuować pracę nad sobą.
– A negatywy?
– Podejście innych młodych zawodników. Wspomniałem już o Bochenie, Hubert Fabiszewski także postanowił zakończyć karierę a Oskar Zięty postawił na zupełnie inną dyscyplinę sportową,
Jest to bardzo przykre, bo byli to zawodnicy, którzy mieli już miejsce w zespole, a jako młodzieżowcy byli szczególnie potrzebni. Szkoda, bo np. Fabiszewski naprawdę miał duży talent, porównuję go do Sebastiana Rudola z którym miałem przyjemność pracować w Pogoni Szczecin.
To bardzo wszechstronny zawodnik, ale trzeba pracować i trenować. Mamy zatem problem z młodzieżą, gdyż jest w klubie dziura rocznikowa i chłopcy aktualnie grający w juniorach są de facto juniorami młodszymi i dopiero gdzieś za rok-półtora będą mogli zasilać pierwszy zespół.
Ten problem za kilka lat powinien zniknąć, gdyż jest bardzo dobra praca trenerów młodzieży, która z czasem na pewno zaprocentuje. Na razie jednak musimy szukać pomocy na zewnątrz.
Gdyby nie zaciąg z Polic mielibyśmy problem nie tylko z wygraniem tej ligi, ale w ogóle z przystąpieniem do rozgrywek.
Trzeba pracować, mamy bardzo wyrazisty przykład Roberta Lewandowskiego, który był przeciętnym III-ligowym piłkarzem, a dopiero później jego talent eksplodował, czego by nie było bez tytanicznej pracy.
– Mamy za to kilku zawodników wiekowych, ale mających doświadczenie i duże umiejętności…
– Gdyby nie ci zawodnicy, nie byłoby tej jakości w zespole. Ten zespół wiele skorzystał na rutynie takich zawodników jak Marek Niewiada, Grzegorz Skwara, Michał Stasiak, czy Damian Staniszewski.
Oczywiście ci, co grali obok nich też są pełnoprawnymi twórcami tego sukcesu, ale wspomniani zawodnicy pociągnęli ten zespół do góry swoimi umiejętnościami i doświadczeniem.
– Plany na nowy sezon.
– Do chwili obecnej nikt nie zgłaszał woli odejścia. Musimy teraz usiąść do stołu i opracować plan działania, ale ciągle jesteśmy przed walnym zebraniem i czekamy na nowy zarząd.
Na pewno zespół trzeba wzmocnić, idziemy do wyższej klasy, w nieznane. Zawodnicy na hasło „Flota” reagują zwykle pozytywnie, ale niestety bardzo poważną przeszkodą jest lokalizacja.
Zarówno promy jak i położenie Świnoujścia powodują, że na sam dojazd ze Szczecina czy Łobza i z powrotem traci się wiele godzin, a więc w konsekwencji cały dzień. A przecież piłka nożna to nie tylko mecze, to także treningi w tygodniu.
Nowy sezon rozpoczyna się 10 sierpnia, więc już na początku lipca rozpoczniemy przygotowania. Na pewno pokażą się nowi zawodnicy, mamy już kilka rozmów prawie skonkretyzowanych, dopracowujemy plan sparingów.
Waldemar Mroczek, za Głosem Szczecińskim.
Fot. Piotr Dworakowski