Site icon Tu Świnoujście

SKRÓT KONF. PRASOWEJ – „Pajace/Gianni Schicchi” – premiera w Operze na Zamku w Szczecinie

SKRÓT KONF. PRASOWEJ - "Pajace/Gianni Schicchi"

Opera na Zamku logoSKRÓT KONF. PRASOWEJ – „Pajace/Gianni Schicchi” – premiera w Operze na Zamku w Szczecinie.

Jacek Jekiel – dyrektor Opery na Zamku

Państwo pamiętają konferencję sprzed dwóch lat. Wtedy byłem dumny z premiery wielkiego widowiska plenerowego „Pajace”. Wtedy powiedziałem, po co sięgnąłem po ten tytuł, i dlaczego on jest dla mnie taki ważny.

Paradoksalnie chyba dla wszystkich. Przede wszystkim pojawia się teatr w teatrze, archetypiczna próba odtworzenia historii życia przez aktorów, którzy za chwilę zejdą ze sceny i wejdą w dwoje normalne życiowe role.

SKRÓT KONF. PRASOWEJ - "Pajace/Gianni Schicchi"

Gdy rozmawialiśmy z Michałem Znanieckim, fascynujące wydawało nam się, że część z nas odczuwa pewien smutek, kiedy maski ściąga.

Są tacy, którzy oczywiście robią to z radością, ale w zależności od kontekstu, od tego, jak wygląda nasze życie, nasze doświadczenia. Życie łączy się ze sceną w sposób niezwykle przejmujący.

I to Michał Znaniecki zaproponował, taką niezwykłość szkatułkowego, wielopoziomowego elementu narracji, który powoduje, że zaczynamy się tą historią intrygować. Ona staje się takim thrillerem z humorystycznymi elementami, który obserwujemy.

SKRÓT KONF. PRASOWEJ - "Pajace/Gianni Schicchi"

To atrakcyjność formalna, sceniczna przy niezwykłej przenikliwości fabularnej. Na tym polega piękno teatru, że potrafi mówić o historiach, które zostały napisane wiele lat temu.

„Gianni Schicchi” wydał nam się interesujący również z tego powodu, że tam jest pewna archetypiczna postać głównego bohatera, znana w literaturze od zawsze, a której jedną z emanacji znamy choćby z serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”, sowizdrzała, człowieka, który jest kimś, z kim nie chcielibyśmy się zaprzyjaźnić, ale jakoś ujmuje wszystkich dookoła i trochę potrafi wystrychnąć na dudka, mówiąc wprost.

SKRÓT KONF. PRASOWEJ - "Pajace/Gianni Schicchi"

Wydaje mi się, że ta postać nieustannie się gdzie wokół nas przesuwa, pojawia, znika. Przywołanie w sensie artystycznym takiej postaci wydało mi się również w sensie dramaturgicznym niezwykle intrygujące, ponieważ to całe towarzystwo, które jest obok głównego bohatera, to są całkiem poważni ludzie, na stanowiskach, sytuowani, a Gianni robi to, co robi.

Takie historie się zdarzają i wydaje mi się, że my, widzowie, patrząc na to, rzeczywiście takie lustro przed sobą stawiamy. Jakiś zawsze malutki Nikuś Dyzma w nas drzemie.


Vladimir Kiradjiev – kierownik muzyczny spektaklu, dyrygent

Połączenie tych dwóch oper podczas jednego wieczoru wydaje się niemożliwe. „Pajace” są napisane w klasycznym stylu, z chórami, ariami, duetami, a „Gianni Schicchi” jest operą ensemblową, w stylu XX wieku.

Wymaga to od nas zupełnie innego sposobu pracy, gry – najbardziej od aktorów. Orkiestra ma trudne zadanie zagrać w „Pajacach” w mocnym składzie. A w „Giannmi Schicchim” jest zupełnie inaczej. Tam jest bardzo trudno dopasować drobne rzeczy, z których potem powstaje obrazek.


Michał Znaniecki – reżyser

W „Pajacach” mamy dwa poziomy: trupę teatralną, która przekształca się i w połowie spektaklu zaczyna grać inne postaci. Tutaj mamy jeszcze dodatkowy poziom, czyli aktorów, którzy się wcielają w trupę z „Pajaców” wcielającą się potem w aktorów w „Giannim Schicchim”.

Zatem mamy już trzy poziomy, gdzie są włączone wszystkie siły teatru. Mamy nawet nasz skład pracowników technicznych, którzy budują scenografię podczas spektaklu, widzimy „bebechy” zakulisowe. Nie tylko emocje, ale także teatr, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni.

Dla widzów to jest tzw. brud, widać ściany, drzwi, panią bufetową, a my to pokażemy jako spektakl. To będzie zupełnie inne niż poprzednie wersje naszych „Pajaców” i – bliższe.

Bo wiadomo, opera jest lustrem i to będzie zaznaczane przeze mnie kilka razy, że naprawdę jest o nas. „Gianni Schicchi” zaśpiewany, zagrany jest po morderstwie, po wielkiej tragedii w „Pajacach”.

I w tym momencie trzeba podjąć decyzję, czy przerywamy spektakl, a ludzie przecież kupili bilety, czy mamy zagrać farsę pomimo żałoby.

I na tym polega „Gianni Schicchi”, to skontrastowanie najgorszej w stylu farsy z tym, co dzieje się w garderobach, w których słyszy się „dlaczego mam teraz to grać, przeżyłem tragedię, straciłem przyjaciela”.

To jest więc też trochę o naszej artystycznej etyce, ale i o ludziach, którzy czasem zakładają maskę i idą do pracy, do szkoły, pomimo strachu, bólu, depresji. Myślę, że to wszystko będzie bardzo czytelne, właśnie na tych trzech planach.

A jeśli chodzi o operę „Gianni Schicchi”, to dziękuję dyrekcji, że możemy pokazać największą – uważam – operę w historii. Dla publiczności to będzie wielka przyjemność zobaczenia Pucciniego, który nie tylko cytuje historię opery, inne opery, a jest prekursorem.

Pokazuje, jak będzie wyglądała muzyka później, jak będzie wyglądał musical, muzyka filmowa XXI wieku. I to wszystko jest w godzinnej operze, w pigułce teatralnego i muzycznego szaleństwa, za którym idę.

W związku z tym zobaczymy i musical i wodewil, i przepiękne kostiumy, gdzie idziemy w parodię opery, w której nie można przejść nawet milimetra, bo się „zawali” cały kostium, a ja aktorom jeszcze każę tańczyć kankana. Będzie więc bardzo wesoło.

Do tego pozwolimy publiczności wziąć udział w przesłuchaniach po śmierci głównej śpiewaczki. Zobaczymy, komu wyjdzie „O mio babbino caro” i kto zastąpi Neddę. Oprócz tego jest jeszcze jedna rola do zastąpienia, łatwiejsza, bo to będzie bohater opery „Gianni Schicchi” – trup.

Tu będzie nam łatwiej wybrać z widowni bez większego przygotowania muzycznego. To złamię tę tragedię i wejdziemy w farsę, bo katharsis nie następuje tylko przez dramat, ale też przez śmiech.

Mam nadzieję, że ten wieczór nas zmieni. To też satyra na nas, jacy jesteśmy, jacy możemy być, a z drugiej strony parodia opery i świata operowego. To możemy o „Giannim Schicchim” szczerze powiedzieć: że mamy dwa obrazki, które mogą być ciekawe i inne.

Mamy też w „Pajacach” i „Giannim Schicchim” balet, czego nie mieliśmy w poprzedniej inscenizacji „Pajaców”, jako że wtedy byliśmy wspomagani przez chór miejski. To była nowa jakość, teraz tą nową jakością jest choreografia Damiana Malvacio i pełnego baletu Opery na Zamku.


Damian Malvacio – choreografia

Najważniejsze w pracy z nowym zespołem jest, żeby odkryć jego zalety i wady, czy jest bardziej klasyczny czy bardziej współczesny. I tu było ogromne zaskoczenie. Style mają być bardzo różne, a grupa baletowa jest w tych dwóch stylach bardzo dobrze rozwinięta.

Dzięki temu można było pracować nie tylko technicznie, ale i pójść głębiej, jeśli chodzi o interpretację. Ciekawe jest to, że wymieszaliśmy śpiewaków i tancerzy w tych samych momentach, pojawiają się razem. To było pewnego rodzaju wyzwanie.

W pewnym sensie taniec jest tu łącznikiem – nigdy nie wiadomo, kiedy się kończy, a kiedy zaczyna. Jedno ma wynikać z drugiego i dopowiadać pewne treści, które nie zostały dopowiedziane, żeby tak naprawdę nie było wiadomo, kto tutaj tańczy, a ko tutaj śpiewa. Ale ważne, że opowiadamy tę samą historię.


Małgorzata Bornowska – przygotowanie chóru

W sierpniu 2017 roku mieliśmy w „Pajacach” chór miejski, czyli amatorów po warsztatach. Ma takie wrażenie i poczucie, że dokonaliśmy czegoś niezwykłego.

Nie chodzi o sam spektakl, zresztą bardzo dobry jeśli chodzi o stronę chóralną, ale to ma skutki do tej pory. Ci ludzie tak bardzo chcieli śpiewać, tak bardzo nie chcieli zejść ze sceny, że ja postanowiłam ich zorganizować. I tak powstał przy operze chór amatorski.

Oni byli bardzo rozgoryczeni, że nie będą teraz śpiewać. Choć powiedzieli, że nie ręczą za siebie (śmiech).


Michał Znaniecki – reżyser

Planujemy kolejne wydarzenie, na których będą mogli spotkać się z innymi chórami z innych krajów. Mamy już plany z Dyrektorem Jackiem Jekielem.


Na 1. zdjęciu – dyr. Opery na Zamku Jacek Jekiel, kolejno – Vladimir Kiradjiev, Michał Znaniecki. Wspólne zdjęcie (czwarte – w środku Małgorzata Bornowska).

Fot. M. Mizgalski©Opera na Zamku

Magdalena Jagiełło-Kmieciak

Rzecznik Prasowy Opery na Zamku

Dział Marketingu Opera na Zamku

Exit mobile version