Świnoujście. Nie można wygrać bez wiary. Chemik Police – Flota 6-0 (4-0).
1-0 Jarosław Jóźwiak 13 minuta
2-0 Bartosz Ława 15 minuta z karnego
3-0 Mykyta Vovchenko 34 minuta
4-0 Mikołaj Trajkowski 40 minuta
5-0 Mikołaj Trajkowski 55 minuta
6-0 Szymon Kapelusz 59 minuta
Flota: Łukasz Gądek, Piotr Tkaczonek, Przemysław Rygielski, Dariusz Kozłowski, Dawid Trafalski, Piotr Bursa, Mateusz Wątroba, Mariusz Helt, Filip Żabiński, Patryk Harkot, Grzegorz Skwara.
Nie grali: Oskar Bochen, Maciej Rombalski, Maciej Nasiadko, Michał Nowak.
Trener: Jerzy Rot.
Kierownik drużyny: Lech Nowak.
Chemik: Cezary Szybka, Emil Andrzejewski, Oskar Klimkowicz (46 Wojciech Gałecki), Marek Hajdukiewicz, Paweł Szewczykowski, Bartosz Ława, Jarosław Jóźwiak (60 Szymon Rogowski), Bartłomiej Białek (60 Andriy Protasenko), Szymon Kapelusz, Mykyta Vovchenko, Mikołaj Trajkowski (71 Dawid Maziarz).
Nie grali: Damian Mekwiński, Dominik Lewandowski, Szymon Woś.
Trenerzy: Łukasz Borger, Józef Rembisz, Marek Hornowski.
Kierownik drużyny: Błażej Ostrowski.
Żółta kartka: Andrzejewski (82).
Sędziowali: Denis Błaszczak, Paweł Maćkowiak, Maciej Brzozowski.
Widzów: 300.
Cóż można powiedzieć o tym meczu? Na pewno przykro było patrzeć. Chemik dominował pod każdym względem i o wynik w żadnym wypadku pretensji mieć nie można.
Chemik zmarnował mnóstwo stuprocentowych okazji, my ani jednej. Dowiódł ostatecznie, że jest drużyną nie z tego świata. Szkoda tylko, że ciągle na tym świecie jest, bo z tą grą na pewno miałby wiele do powiedzenia co najmniej w III lidze.
Na początku meczu nieoczekiwanie grę prowadziła Flota. Trwało to około 10 minut. W tym czasie nasz zespół zorganizował dwie ciekawe akcje, zakończone dobrymi podaniami, niestety zarówno Helt jak i Bursa jakby nie wierzyli, że mogą te piłki opanować i zrobić z nich użytek.
Za to w 13 minucie akcję zorganizowali gospodarze i po strzale Jóżwiaka piłka odbiła się od wewnętrznej strony poprzeczki i niestety wpadła do bramki. Dwie minuty później Rygielski próbował powstrzymać szarżującego Vovchenkę, ale go zahaczył i sędzia podyktował rzut karny.
To jak wiadomo ma w sobie coś z loterii, ale doświadczony lis, jakim bez wątpienia jest Ława, skutecznie zmylił Gądka i było 2-0. Od tej chwili jeśli mamy mówić o sukcesach Floty, to dotyczyły one już tylko interwencji obrońców i bramkarza.
Konstrukcje ataków kompletnie nie wychodziły, nie było z naszej strony gry piłką, było za to mnóstwo piłek donikąd. Kolejne bramki były kwestią czasu.
W 34 minucie Vovchenko w sytuacji sam na sam przerzucił piłkę ponad Gądkiem i przy długim słupku wpadła ona do bramki.
Cztery minuty później coś zadziało się pod bramką Chemika; najpierw Skwara zagrał w kierunku Bursy lecz Szybka był szybszy, chwilę potem Wątroba z daleka uderzył zbyt lekko. Szkoda, bo zaraz potem Kapelusz skierował piłkę wzdłuż bramki, na szczęście dla nas tuż obok, ale po chwili Trajkowski wykorzystał błąd naszego obrońcy i znalazłszy się sam na sam zdobył czwartego gola.
W 55 minucie po kolejnym błędzie obrony i nieskutecznej obronie Gądka Trajkowski zdobył piątą bramkę. Cztery minuty później Kapelusz przeciął kolejne nietrafione podanie i znalazłszy się sam na sam z Gądkiem ustalił wynik. O dziwo od tego dopiero momentu Flota zaczęła coś pokazywać, ale wystarczyło to tylko do uniknięcia kolejnych bramek.
Czy wstyd? Nie, ambicji naszym zawodnikom odmówić nie można. Raczej było to wskazanie miejsca w szyku. Nadeszła trudna chwila, ale to właśnie teraz można odróżnić kibica prawdziwego od papierowego.
Waldemar Mroczek
Źródło: http://www.mksflota.swinoujscie.pl/