Jak sobie zepsuć dzień. Nic prostszego. Wystarczy rano z uśmiechem iść do samochodu, który stoi pod blokiem. Ładny zimowy dzień, świeci słoneczko i….w tym momencie spojrzenie na maskę samochodu. Uśmiech z twarzy znika w trybie natychmiastowym. Samochód aż błyszczał od odchodów, które szpetnie wyglądały. Rozejrzałam się uważniej po blokowiskach. I cóż zobaczyłam ? Z okien co jakiś czas wystawały łapki winowajców, czyli twórców tego brudnego zamieszania.
W łapkach jedzenie wyrzucane bezpośrednio na trawnik, gdzie już w oczekiwaniu wielkim tuptały mewy, gołębie i wszelkie inne ptactwo. Obecna mewa przypomina bombowiec z transportem bomb. Ciekawe co by powiedziała osoba karmiąca ptaki z drugą taką bezmyślną osobą, gdyby jej na głowę spadło kawałek rozlazłej mewiej kupy? Chyba, że te osoby lubią być systematycznie dekorowane i niekoniecznie świątecznie.
A teraz serio. Czas aby władze spółdzielni mieszkaniowych zajęły się sprawą zakazu dokarmiania ptactwa. Mewy są ptactwem przystosowanym do życia, na pewno nie przy blokowiskach. Idąc brzegiem morza, zaczynam się głęboko zastanawiać nad faktem jak wielką krzywdę robią ludzie tym ptakom, odbierając im samodzielne życie tam gdzie ich miejsce.
Ornitolodzy przekonują, że dokarmianie ptaków powoduje nie tylko zaśmiecanie naszego otoczenia, ale jest niebezpieczne dla samych ptaków. Dokarmianie specjałami z domowych kuchni, takimi jak chleb, ryż, czy ziemniaki mogą zaszkodzić ptakom, a nawet spowodować śmierć.
Warto pamiętać także o aspekcie prawnym. Mimo, iż dokarmianie ptaków nie jest wykroczeniem można dostać mandat za zaśmiecanie miejsc publicznych. Poza tym ślady odchodów na lakierze samochodowym, trawnikach, chodnikach, na placach zabaw dla dzieci, nie zawsze są do usunięcia i wyglądają mało estetycznie. Pozostawiają trwałe plamy. Czas aby zwrócić na to uwagę i sygnalizować aby w końcu ktoś zajął się „śmierdzącą sprawą”, a winowajcy zostali ukarani.
Tekst: WUK
Foto: Jan Paweł Hyba